-No i co narobiłaś?-powiedziałem ze śmiechem.
-Ja?
-No, a kto zaczął mnie całować-powiedziałem.
-No ja, ale ty mnie nie musiałeś-powiedziała z chytrym uśmiechem.
-I mnie załatwiłaś-stwierdziłem z udaną przegraną.
-Dobra wygrzebmy się stąd-powiedziała z uśmiechem.
Wyszliśmy wciąż się śmiejąc.
-Od tej pory nie robimy dwóch rzeczy na raz.
-Dobrze-powiedziała ze śmiechem.
Szliśmy wciąż uśmiechnięci, kiedy minęliśmy Lily.
-Cześć-przywitaliśmy się jednocześnie.
-Cześć. Widzę, że miłość kwitnie.
-Raczej chaszcze-powiedziałem z ponurą miną.
-Osz ty-powiedziała oburzona Missi i szturchnęła mnie.
-Oj wiesz, że żartuję. Kocham cię nad życie.
-Jaki milutki-zaśmiała się Lily.
-Dobrze go wyćwiczyłam-powiedziała Missi.
-Oczywiście chodzi jak w zegarku.
-Bo się obrażę-powiedziałem zadzierając głowę.
-A i tak zaraz zaczniesz się przymilać.
Śmialiśmy się z różnych rzeczy przez jeszcze pół godziny.
-Dobra nie zajmuję wam więcej czasu. Pa.
-Pa Lily.
I odeszła.
-Fajna jest-powiedziała Missi.
-Tak, tylko raczej trzyma się na uboczy. Dobra, to co robimy przez resztę tak wspaniale rozpoczętego dnia?
<Missi, Serce moje?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz