Siedziałem na gałęzi wiekowego drzewa spoglądając na grupkę ostrouchów.
Wstrętne, słabe stworzenia uważające się za wielkie, potężne i mądre.
Takich nienawidziłem najbardziej. Za bardzo przypominały mi tego kundla
Kiriana. Bleee... Wstrętne wyliniałe psisko.
Ale nie czas na myślenie, czas na zabawę. Zeskoczyłem z drzewa i
zatrzepotałem skrzydłami by się unieść. Zrobiłem kilka okrążeń jak sęp
wypatrujący padliny. Ja jednak szukałem ofiary na dziś. Możecie ni
wierzyć, ale krew elfów byłą przepyszna.
- Demon! – krzyknął ktoś i posypały się strzały.
Zaśmiałem się gromko bo znalazłem ofiarę. Młodą elfkę napinającą łuk, celującą w moje serce.
- Strzałą Kupidyna, co? – mruknąłem do siebie.
Złożyłem skrzydła i jak pocisk pomknąłem w stronę ofiary. Zanim ją
jednak dopadłem poczułem się słabo. Cholera! Znowu! Z głośnym
warknięciem rozpostarłem skrzydła i odleciałem. Wylądowałem ciężko.
Zanim upadłem i zmieniłem się zobaczyłem jeszcze czyjeś zbliżające się
do mnie łapy. No pięknie jeszcze jakieś wyliniałe psiska.
<Kto mi odpisze?>
A i jak coś to Raziell właśnie przemienia się w Kiriana czyli tego miłego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz