Dobiegliśmy do terenów i stanęliśmy jak wryci. Nikogo nie było, a
wszędzie panowała cisza. Od razu zrozumieliśmy, że to nie przypadek i,
że coś się święci.
-Gdzie są wszyscy?- zapytał Deker.
-Poszukajmy, tylko... Lepiej być ostrożnym i trzymać się razem. –powiedziałem.
Obydwoje skinęliśmy łbami na znak zgody i ruszyliśmy przeczesywać tereny.
<Deker?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz